Rozczarowane założenia
Bardzo często, gdy czegoś pragniemy, obwarowane jest to założeniami, że jak już to będziemy mieć, to wtedy… I tu pojawia się cała litania: począwszy od tego, że jak już będziemy mieć ( zacznijmy od pieniędzy), to się będziemy rozwijać, podróżować, bawić, żyć pełnią życia. Spełnimy wszystkie swoje pragnienia materialne, kupimy sobie… dosłownie wszystko, a nawet i więcej. I my w to, co ciekawsze, wierzymy. Że właśnie wtedy, gdy będziemy mieć duże pieniądze, to już będziemy mieć czas na wszystko. Zakładamy wręcz z góry, jak będziemy się czuć, jak będzie wyglądać nasze życie, ale pod warunkiem, że będziemy je mieć.
Podobnie jest, jeśli chodzi o nasz wybór firmy, w której podejmujemy pracę. Idąc do niej, z góry potrafimy założyć, że nam się uda lub nie uda tam utrzymać, że ta praca przyniesie nam satysfakcję lub nie. Zakładamy, jak się będziemy w niej czuć, jakie stworzy nam warunki do rozwoju, jak nas będą traktować ludzie, szef. Często wręcz zakładamy, że sobie tam nie poradzimy. Że życie nas skopie, bo ktoś się okaże lepszy od nas.
I tak samo jest w przypadku, gdy chcemy otworzyć własną działalność. Z góry potrafimy założyć swoją porażkę lub sukces. Jakbyśmy dosłownie czuli, że nam się uda lub nie uda. Z góry zakładamy, jak nam się będzie wiodło w życiu, jak nam się ułoży jakaś relacja, jacy będziemy w niej szczęśliwi.
Tych założeń, czasami tworzymy tak dużo, aż nam się ulewają, i później, gdy dzieje się inaczej, mówimy: ale ja zakładałam, że to się powiedzie. Zakładałam, że się ucieszysz moim szczęściem. Zakładałam, że weźmiesz w tym udział, że będziesz chcieć równie mocno, jak ja. Że mi pomożesz w domu, nie wiem, firmie, gdzieś, gdzie chcemy, by inni poczuwali się do takiego samego obowiązku, co my.
Lubimy zakładać różne rzeczy. I jeśli nasze założenie staje się faktem, czujemy satysfakcję, ale co się dzieje, gdy nasze założenie się nie spełnia? Gdy my zakładaliśmy, że odniesiemy sukces, a ponosimy porażkę? Gdy zakładamy się wręcz z życiem o własne szczęście? Cóż, mówimy wtedy, no trudno. A gdy pozostajemy w żalu, mówimy: miałem nadzieję, że… Lub pytamy: dlaczego tak się stało? Dlaczego ja? Dlaczego to mi się to wszystko przytrafia? Dlaczego inni mają łatwiej, niż ja
Zanurzamy się wtedy w sobie i zaczynamy wewnętrzny proces, gdzie chcemy to zwyczajnie zrozumieć, co się dzieje.
Mówimy wtedy: myślałem, że to będzie łatwiejsze do zrobienia, że nikt nie będzie ode mnie oczekiwał więcej, niż umiem lub potrafię, że będę doceniany, że będę odpowiednio nagradzany, że inni będą dbać o mój rozwój itd. I tu się właśnie rozczarowujemy, sobą lub całym światem, lub samym życiem. Bo mieliśmy nadzieję, że…
Podobnie, jeśli chodzi o sferę rodzinną. Wydaje nam się, że inni chcą tego samego, co my. Chcą dla nas dobrze. Chcą, byśmy byli szczęśliwi. Rodzice wręcz mają chcieć naszego szczęścia, kochać nas bezwarunkowo, niczego od nas nie powinni wymagać, oczekiwać. Powinni nas szanować, wspierać w rozwoju.
I, tak, przy pewnych założeniach się to spełnia. Gdy, oczywiście trafiamy na taką rodzinę. I w sumie, to nie są to jakieś odosobnione przypadki, że rzeczywiście tego doświadczamy od naszych bliskich. Kwestia jedynie tego, czy my to przyjęliśmy jako założenie, czy jest to wynikiem naszej prawdziwej otwartości. Podobnie, jeśli chodzi o pracę. Jeśli coś sobie np. założyliśmy, a później konsekwentnie do tego doprowadzaliśmy, wtedy możemy powiedzieć, to nie tylko założenie, to już nasz cel i my go zrealizowaliśmy.
Związki, podobnie. Ileż my tu sobie rzeczy zakładamy, jak będzie. Z góry wręcz zakładamy swoje szczęście. Z góry zakładamy, że ktoś się zgodzi na nasze pomysły, że będzie chcieć je z nami realizować. Że chce, ta osoba, tego samego, co my. A później przychodzi rozczarowanie. Bo okazuje się, że nie tylko nie chce tego samego, co my, a wręcz czegoś przeciwnego. I następuje impas. My w lewo, ona w prawo. My w górę, ona w dół.
Nam się wydaje, że skoro nas kocha, to powinna chcieć tego samego. Powinna się starać, a ona nam jasno pokazuje, że nie, że chce tylko pewnych rzeczy, tych samych. Resztę rzeczy wręcz odrzuca, walczy o swoją integralność i niezależność. I jeśli nam to wystarczy, czekamy, aż będzie znów, lub w ogóle, chcieć tego samego. Możemy jeszcze walczyć, zachęcać tę osobę, starać się ją jakoś pobudzić, zainspirować. W gorszych przypadkach wywieramy presję, by w końcu stwierdzić, że to bez sensu. My się staramy, a ta osoba ma nas, za przeproszeniem, gdzieś. Że jej wcale nie zależy na tym samym, na podążaniu tą samą ścieżką. Że jej zależy na czymś zupełnie innym.
Podobnie, jeśli chodzi o pracę np. w jakiejś firmie. Na początku możemy podchodzić z entuzjazmem, starać się za trzech, by w pewnej chwili stwierdzić, że to na nic, że po co się starać, skoro inni się nie starają równie mocno, jak my.
Co się w nas wtedy dzieje? Cóż. Czujemy się odrzuceni, rozczarowani, wręcz smutni, że nie spełniło się to, co sobie zakładaliśmy. Że tyle mieliśmy tych założeń, że będzie, po naszemu. A tu klops. Nic nie jest po naszemu. Nikomu na nas nie zależy. Mam zrobić swoje i tyle.
Porzucamy wtedy najczęściej pracę i szukamy nowej, tworząc nieświadomie jeszcze więcej założeń, że w następnej, to na pewno będzie lepiej, tam już na pewno będziemy szanowani. Tam już wszyscy będą chcieć naszego rozwoju. I znów budujemy świat iluzji. Świat przekonania, że…
Porzucamy związki, partnerów, zrywamy znajomości, przyjaźni, bo poczuliśmy się rozczarowani. Bo zakładaliśmy, że ktoś będzie szedł naszym tempem rozwoju. Bo chcieliśmy uwagi, chcieliśmy uczuć, chcieliśmy być z kogoś dumni, chcieliśmy, by ktoś pokazał wręcz, jak mocno mu na nas zależy.
Tak, świat naszych założeń jest bardzo bogaty. A, tych, z góry, to już zapewne przeładowany. Dzięki temu i świat rozczarowania jest wciąż, w nas pełny. Dlatego też naprawdę nie warto się na nic nastawiać z ,,góry”. Jeśli coś jest, w danym momencie, to jest. Jeśli się dzieje, to lepiej być miło zaskoczonym, niż płakać, że oczekiwaliśmy, a to się nie spełniło. Jeśli się nie dzieje, to nie ten czas, nie ten moment, nie ta chwila. Nie ten poziom świadomości. Ale jutro jest nowy dzień, nasza świadomość może wzrosnąć, możemy coś zrozumieć, przepracować jakiś temat.
Pewne rzeczy muszą po prostu dojrzeć i do nas dotrzeć, a to wcale nie jest taki łatwy proces. Robimy, a nie widzimy, że jest w tym dane założenie. Nie widzimy własnych intencji, nie mówiąc tych, które kierują naszą postawą wobec innych lub siebie samych. Nie dostrzegamy, że nasze zachowanie, postawa są cykliczne. Wręcz powtarzalne i łatwo nas można przeniknąć i przewidzieć, co zrobimy. I jeśli to ktoś robi wobec nas, a jesteśmy nieświadomi, pełni założeń, możemy rzeczywiście się rozczarować postawą drugiej osoby. Wystarczy jednak zbudować w sobie świadomość tego procesu. Jak? Najpierw go trzeba odkryć w sobie, wyciągnąć na światło dzienne naszą listę założeń i rozczarowań, a dopiero później zabrać się za przepracowanie.
Weź zatem długopis, zeszyt, usiądź spokojnie i spisz swoją listę założeń i rozczarowań. Założenia są zawsze pełne nadziei, że… Rozczarowanie to niespełniona część tego, co sobie założyliśmy.
Podziel teraz kartkę na sfery życia:
1. Sfera materialna
2. Sfera zdrowia
3. Sfera seksualno-twórcza
4. Sfera związków i relacji
5. Sfera mentalna
6. Sfera uczuciowa
7. Sfera duchowo rozwojowa
Każdą sferę rozpatrz teraz z osobna. Stwórz listę założeń, zaczynając od sfery materialnej: Płeć określ sobie sam.
1. Sfera materialna:
- Zakładałam, że w życiu osiągnę…
- Zakładałam, że w wieku, w którym teraz jestem, będę miała…
- Zakładałam, że będę zarabiać…
- Zakładałam, że będę posiadać…
2. Sfera zdrowia i dodajmy, komfortu fizycznego, witalności, by łatwiej było ją ogarnąć.
- Zakładałam, że moje zdrowie, w tym wieku, będzie…
- Zakładałam, że będę wyglądać w tym wieku…
- Zakładałam, że będę…
- Zakładałam, że jeszcze…
3. Sfera seksualno-twórcza
- Zakładałam, że stworzę…
- Zakładałam, że twórczo będę się już realizować, w sposób…
- Zakładałam, że będę robić…
- Zakładałam, że do tej pory, to już…
4. Sfera związków i relacji
- Zakładałam, że do tej pory, będę mieć, posiadać…
- Zakładałam, że będę w moim związku…
- Zakładałam, że mój partner/mąż…
- Zakładałam, że moja rodzina…
- Zakładałam, że do tego czasu, będę…
- Zakładałam, że moi bliscy…
- Zakładałam, że moje otoczenie…
- Zakładałam, że moje relacje, będą wyglądać już do tego czasu…
5. Sfera mentalna
- Zakładałam, że do tego czasu, będę umieć…
- Zakładałam, że do tego czasu, będę potrafić, posługiwać się…
- Zakładałam, że do tego czasu będę już…
- Zakładałam, że wszystko będzie mi przychodzić…
6. Sfera uczuciowa
- Zakładałam, że do tego czasu, moje uczucia…
- Zakładałam, że do tego czasu będę czuć…
- Zakładałam, że do tego czasu, będę doświadczać już, jedynie…
- Zakładałam, że będę już umieć, jeśli chodzi o uczucia…
7. Sfera duchowa
- Zakładałam, że do tego czasu, moja świadomość…
- Zakładałam, że do tego czasu, mój rozwój…
- Zakładałam lub nadal zakładam, że w końcu uda mi się…
- Zakładałam lub dalej zakładam, że w końcu stanę się…
Takich pytań możemy zadawać sobie bez liku. A jeśli pojawiła się w was irytacja i odpowiedzieliście na większość: ja niczego już nie zakładam… Błąd. To tylko irytacja. Zakładamy. Ciągle, nieustannie coś zakładamy, że…
Możesz słowo, zakładałam, zamienić, na: miałam nadzieję, że…
Miałam nadzieję, że już…
Miałam nadzieję, że on/ona…
Miałam nadzieję, że moi rodzice…
Miałam nadzieję, że moje rodzeństwo…
Miałam nadzieję, że mój szef, współpracownicy…
No dobrze, to teraz odhacz z tego to, co cię najmocniej rozczarowało w sobie lub innych. Bo to ważne. To znak, że te założenia były najsilniejsze. I dzięki temu, jeśli nie miałaś nad czym, nad sobą pracować, to już masz.
A jak nad tym pracować? Bardzo prosto. Zamień tylko słowo, zakładałam, na: jestem świadoma. Przebuduj po prostu zdanie. I zobaczysz, jak zacznie ci się inaczej układać w głowie. I w ten sposób stworzysz listę swojej świadomości.
Powodzenia.