Skip to main content

Na wszystko mamy czas

    Skupiając się na drobnych elementach życia, czasami nie dostrzegamy przez to większych rzeczy, które kształtują nasz los czy rzeczywistość. Niektóre z nich wydają nam się tak nierealne, iż nawet patrząc na nie, nie dostrzeżemy ich istnienia. Dlatego mamy często problem z dostrzeganiem błędów, szczególnie we własnym postępowanie, czy też postawie. Nie widzimy ich, bo są dla nas nierealne. Nie dopuszczamy do świadomości, że to może być błąd. Nie widzimy uzasadnienia dla zmiany, bo nie wiemy często, co zmienić, a już widzenie tego, na co mamy coś zmienić, wykracza poza nasze zwykłe pojmowanie.

    Gdy pytam osoby, z którymi rozmawiam, o to, czego tak naprawdę chcą? Nie wiedzą. To znaczy, wiedzą coś tam, ogólnie, że chcieliby być szczęśliwi, zdrowi, doświadczać miłości, ciepła, bawić się i cieszyć życiem. – Czyli co chciałbyś robić, by to się wydarzyło? – pytam często. I cisza. Bo nie wiedzą dokładnie, co miałoby się zmienić, co mieliby zrobić, by to szczęście osiągnąć. By ktoś chciał być wobec nich szczery, otwarty, chętny, by dać im miłość, by wywołać radość na ich twarzach. Co miałoby się stać, by mogli się cieszyć życiem. W jaki sposób miałoby to nastąpić.

    Nie widzimy. Nie umiemy dostrzegać tak wielu rzeczy, ale wiemy, że chcielibyśmy… coś, kogoś, jakąś rzecz, osobę, stan. I wydaje nam się, że to jest to, że to ta rzecz, osoba, stan da nam szczęście, sprawi, że poczujemy się jakoś.

    Chciałbym lub chciałabym, byście w tym roku wszyscy byli szczęśliwi. By już nikt was więcej nie ranił, by ktoś was pokochał i sprawiał uśmiech na waszych twarzach.

    Taki tekst odczytałam ostatnio w jednym z życzeń noworocznych. Tekst niemalże nierealny, ale jakże częsty w życzeniach. Co roku można go odczytać jako dodany przez kogoś post. I mało kto widzi jego nierealność. Bowiem, czy tak się da? Pamiętajcie, nawet świadomi doświadczają różnych, niekoniecznie przyjemnych stanów emocjonalnych. Mają jedynie do tego świadomy stosunek, ale i oni doświadczają emocji. I oni się boją, nie lubią, złoszczą się, wstydzą, doświadczają samotności i żalu.

   Gdy już zaczynamy dostrzegać rzeczywistość, często dziwi nas, że wcześniej tego nie widzieliśmy. Nie tylko w cudzym, ale i we własnych zachowaniu. Że nie dostrzegaliśmy jakiejś prawdy, jakiegoś rozwiązania, a było pod samym nosem. Że nie dostrzegaliśmy tylu możliwości, przez co nie mieliśmy szansy ich wykorzystać i polepszyć jakość naszego życia, a były na wyciągnięcie ręki.

    Nie dziwmy się zatem, że nasza rzeczywistość jest tak uboga, bo nie widzimy więcej, niż to, czym ją wypełniliśmy do tego momentu. I to nam musi wystarczyć. Denerwują się przy tym mocno przebudzeni, którzy już widzą więcej, że reszta tego nie widzi. I krzyczą, by reszta się obudziła. I to też jest prawidłowe, by chcieć się odwracać i budzić tych nieprzebudzonych, by i oni podążyli za nami. Tylko, problem w tym, że nieprzebudzony też musi chcieć się obudzić. Trzeba mu jedynie pozwolić dotrzeć do momentu, gdy w starej rzeczywistości zacznie się czuć przesycony, niespełniony, głodny lub znudzony. Czasami musi mu wręcz zrobić się niewygodnie i wtedy, chcąc zmiany, taka osoba zaczyna szukać, szukając zaś, zaczyna dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie widziała. Zaczyna się dziwić, dziwiąc się zaś, zaczyna odczuwać pragnienie, by włączyć jakąś rzecz, stan do swojego życia. By jej życie się zmieniło.

    Niewygodna wcale nie jest więc taka zła, jak nam się wydaje. Tymczasem, chcąc dla wszystkich szczęścia, to tak, jakby chcieć ich pozbawić jedynego czynnika, który ruszy ich do zmiany. Stanu, w którym właśnie czują się nieszczęśliwi.

    My naprawdę jesteśmy cierpliwi, w przedłużaniu swoich stanów nieszczęść, bólu, cierpienia. Potrafimy wytrzymać naprawdę długo w jakimś stanie, w którym ktoś inny wytrzymuje znacznie krócej. I dobrze, to też nas czegoś uczy. Patrząc zaś na ciągłość życia, w końcu każdy z nas się przebudzi. W końcu, każdy z nas osiągnie swój szczytowy stan niewygodny i zacznie coś zmieniać. Po prostu trzeba dać sobie i innych czas.